tymczasem stawili się wszyscy, w świetnych humorach. Wycieczka do Trójmiasta nabrała kolorów, nie przyćmił ich nawet nocleg w ośmioosobowym pokoju w hostelu o swojsko brzmiącej nazwie "BALTIC". Plany mieliśmy ambitne; w czwartek Gdańsk, piątek Sopot Artystów, sobota - Gdynia i Muzeum Oceanograficzne i ... powrót do domu. Piątkowa pogoda pokrzyżowała je nam trochę, zrezygnowaliśmy z plenerowych imprez w Sopocie i obejrzeliśmy Gdańsk, jakiego nie ma w przewodnikach- przechodząc pięć kilometrów po osiedlach Przymorza w poszukiwaniu legendarnego skate-parku, który okazał się być niewielkim placem z kilkunastoma "hopkami" (dobrze, Sobek?). Kilkakrotnie przeszliśmy ulicę Długą i Długi Targ w poszukiwaniu tajemniczej, okrytej złą sławą, kamienicy Ferberów - wyobrażacie sobie, że stała pusta w centrum starówki przez przeszło sto lat?! Odkryliśmy, że bohaterowie kopii Sądu Ostatecznego Memlinga wiszącej w kościele Mariackiego nie mają płci (sic!), obejrzeliśmy oryginał obrazu w Muzeum Narodowym i sprawdziliśmy, co odbija się w zbroi anioła Gabriela (sprawę płci wyjaśnijcie sami). Udało nam się obejrzeć wystawę prac Jerzego Dudy- Gracza - "Remamenty", mieliśmy też okazję zobaczyć przedpremierowy spektakl "Portret Doriana Graya" w Teatrze Wybrzeże (w roli Henryka świetny Mirosław Baka). Wieczory spędzaliśmy w kinie - gorąco polecamy "Juno", mniej horror "Oko". Gdańsk zaczarował nas swoją atmosferą, malowniczymi pejzażami małych uliczek. Leniuchowaliśmy na plaży:) - a w poniedziałek WI! Zdali wszyscy- minimum na czwórkę. To dopiero sztuka!
|