Czyli - byliÅ›my na Litwie, zobaczyliÅ›my ile siÄ™ daÅ‚o i „zwyciężyliÅ›my”, wracajÄ…c cali i zdrowi (pomijajÄ…c zaziÄ™bienie niektórych uczestników wyprawy).
A więc po kolei:
-
Wyjechaliśmy z pewnymi perturbacjami, ale szczęśliwie. Za Warszawą pogoda zaczęła się poprawiać. Do Sejn dotarliśmy na 17.30. Zobaczyliśmy kresowe miasteczko z piękną bazyliką. Po 19.00 byliśmy już na kwaterze. Potem kolacja i spać! Przynajmniej teoretycznie. Wycieczkowicze zregenerowali błyskawicznie swoje siły i zaczęły się nocne Polaków rozmowy oraz spacery. W końcu po północy lud Ekosu zmorzył sen.
-
Rano o 7.00 pobudka, Å›niadanie i wyjazd na Wigry. MyÅ›lÄ™, że każdego „trafiÅ‚” w serce urok miejsca. Na straganie kupiliÅ›my gorÄ…ce ciastka, i w drogÄ™. Granica ograniczyÅ‚a siÄ™ do krótkiej wizyty polskiego wopisty, spisujÄ…cego ilość uczestników wycieczki. Co Unia, to Unia, nikogo nie interesowaÅ‚y nasze dokumenty.
-
PrzesunÄ™liÅ›my czas o godzinÄ™ i okoÅ‚o 11.00 (czyli u nas 10.00) byliÅ›my w Kownie. Zwiedzanie starówki odbyÅ‚o siÄ™ w strugach deszczu. Potem byÅ‚ „czas wolny”, okoÅ‚o półtorej godziny. Kto lubi zwiedzać popÄ™dziÅ‚ w miasto, reszta wycieczki zaginęła w miejscowej restauracji. Później zbiórka i w drogÄ™ do Troków. ByÅ‚o pogodnie, ale strasznie zimno.
-
Wieczorem byliśmy w Wilnie. Hotel, kolacja w przyzwoitej restauracji na lotnisku, a potem wyjazd miejskim autobusem do centrum (dla chętnych). Wróciliśmy do hotelu około 23.00 i do łóżek! Niestety, też teoretycznie, ale o wiele krócej trwał rozgardiasz, niż w Sejnach. Rano, z powodu wizyty królowej Elżbiety, musieliśmy nieco zmienić program. Pojechaliśmy na Rossę i Antokol (cmentarz oraz kościół św. Piotra i Pawła). Przy okazji odwiedziliśmy remontowany i praktycznie zruinowany klasztorek, miejsce objawień św. Faustyny, no i ku wielkiej radości dyrekcji polskiego domu dziecka, zostawiliśmy w domu mnóstwo kartonów z darami do parafii swarzędzkiej. Nasze dzieciaki dołożyły worki z zabawkami.
-
Potem ruszyliśmy do Wilna. Niestety, wizyta królowej uniemożliwiła nam zwiedzanie uniwersytetu. Widzieliśmy go z zewnątrz. Byliśmy za to w polskim kościele św.Ducha, a kaplicy Miłosierdzia, na Górze Trzykrzyskiej, w katedrze i na Górze Zamkowej. Później nastąpił najbardziej oczekiwany każdego dnia moment, czyli tzw, czas wolny, przeznaczony na posiłek, zakupy i samodzielne zwiedzanie. Wróciliśmy późnym popołudniem na obiad i do hotelu. Po 19.00 kierowcy zawieźli chętnych z powrotem do miasta. Wszyscy wrócili po 22.00 i spać. Wieczorem przyleciała królowa, i kto został w hotelu, mógł oglądać z tarasu lądowanie królewskiego samolotu.
-
Rano szybkie pakowanie, chowanie bagażu w luki autobusu i zdawanie pokoi. ByÅ‚o z tym nieco trudnoÅ›ci (liczenie koców, szklanek, rÄ™czników, wedle wzorów i koloru…) Potem zwiedzaliÅ›my starówkÄ™ wileÅ„skÄ… oraz muzeum A. Mickiewicza. Po poÅ‚udniu byliÅ›my w Ponarach. WstrzÄ…sajÄ…ce wrażenie. Wszyscy próbowaliÅ›my sobie wyobrazić wydarzenia sprzed 60 lat. ZapaliliÅ›my znicze pod tablicÄ… upamiÄ™tniajÄ…cÄ… ofiary (m.in. uczniowie polskich gimnazjów i liceów).
-
W markecie po drodze kupiliśmy wileński chleb i nalewki. Potem obiad i w drogę do domu. W Swarzędzu byliśmy o 7.00 rano, w środę.
Mieliśmy wspaniałą panią przewodniczkę, młodą nauczycielkę języka polskiego z polskiego liceum w Wilnie.
Nasi kierowcy zdali egzamin na szóstkę, pełni humoru i niesamowitych zdolności w kierowaniu autokarem w różnych ciasnych i mało znanych miejscach.
Uwagi organizatorki ( na marginesie).
Wszyscy byli bardzo zdyscyplinowani co do terminów zbiórek i zachowania podczas zwiedzania. W dalszym ciÄ…gu mamy problemy z pozostawieniem po sobie porzÄ…dku (pokoje hotelowe, autobus). DziewczÄ™ta posiadajÄ… zadziwiajÄ…ce zdolnoÅ›ci wydawania z siebie dźwiÄ™ków, od których jeży siÄ™ wÅ‚os na gÅ‚owie. Ich kwiki i piski na kwaterach budziÅ‚y lÄ™k obsÅ‚ugi („tam chyba nieszczęście, proszÄ™ pani”). Mimo tylu lat używania drzwi w domach, w dalszym ciÄ…gu trudno mÅ‚odym ludziom zrozumieć, do czego sÅ‚uży klamka. „StrzaÅ‚y” drzwiami spÄ™dzaÅ‚y sen z powiek i budziÅ‚y u innych goÅ›ci najgorsze emocje.
Myślę, że było warto poświęcić kilka dni wakacji na ten wyjazd. Dziękuję młodzieży za przyzwoite zachowanie, humor i ochocze wykonywanie moich poleceń.
Anna Strzelecka.
|