Wycieczki rowerowe, piesze, długie nocne Polaków rozmowy, śpiewy przy ognisku (każdy w innej tonacji), zmagania bilardowe (przegrywałam codziennie), nocne podchody i ukrywanie się w krzakach - tak dzień za dniem mijał nasz obóz. Licealiści ZAADAPTOWALI się świetnie, a ja adoptowałam ich wszystkich z wszystkimi zaletami i, jak mnie zapewniali, całkowitym brakiem wad. Co będzie - zobaczymy - IQ - zobowiązuje - sami wymyślili plebiscyt na literkę i mobilizowali mnie do negocjacji z Panem Dyrektorem do prawa jej wyboru. Obserwujcie więc nasze zmagania ze szkolną rzeczywistością - zapewniam - jeszcze o nas usłyszycie!