Początkowe perturbacje nie wpłynęły na serdeczne przywitanie w Middelburgu. W CSV van De Perre najpierw była część oficjalna, a potem dużo, dużo rozmów…. Można już oglądać pierwsze... i kolejne! FOTY!
UWAGA! Tutaj będą też publikowane sprawozdania z każdego dnia - przybywać też będzie zdjęć! Piątek - ostatnia fotka z lotniska droga powrotna rozpoczęta...(tak się zobowiązywali...), dzisiaj pierwsze przesłane przez Martę:
Dzień 2.
Dzisiejszy dzień zaczął się tak, jak zwykły szkolny dzień - mieliśmy być w szkole około 8.30 (brzmi znajomo?). Nasi holenderscy partnerzy zostali na lekcjach, a my pojechaliśmy do dwóch muzeów: jednego związanego z wodą, a drugiego z tamami....
12 grudnia 2016
Zaśnięcie po wyłączeniu budzika, z intencją zdrzemnięcia się zazwyczaj nie kończy się według planu. A już na pewno jest to niebezpieczne posunięcie, kiedy trzeba zdążyć na samolot. Zbiórkę na lotnisku mieliśmy zaplanowaną na 5:30 - krążą słuchy, że niektórzy uczestnicy o 5:10 wysyłali zdjęcia spod kołdry. Dla kilku z nas był to pierwszy lot samolotem w życiu, co dało się zauważyć po nerwowych reakcjach przy odprawie. Równie nerwową reakcję wywołał komunikat o gęstej mgle, która uniemożliwiła wylądowanie w Eindhoven. Pierwszy etap podróży zakończyliśmy w Maastricht, gdzie czekaliśmy na transfer do Eindhoven. Wątpię, żeby ktokolwiek był niezadowolny z obrotu spraw w znacznym stopniu, ponieważ kawa na lotnisku była całkiem smaczna, a wifi - darmowe. Do celu - Middelburga - zawiózł nas autokar, w którym jechało również pięć koleżanek z Holandii. Droga do szkoły upłynęła bardzo przyjemnie - uczyliśmy siebie nawzajem wielu ciekawych słów, zarówno po polsku jak i holendersku, śpiewaliśmy ulubione piosenki, a niektórzy po prostu rozmawiali. Po tak męczącej podróży wszyscy byli bardzo głodni, więc gdy w szkole przywitano nas lunchem-poczęstunkiem - nie było najmniejszych szans żeby zetrzeć uśmiechy z naszych twarzy. Zostaliśmy powitani również przez dyrektora szkoły i dwóch nauczycieli prowadzących, którzy krótko opowiedzieli nam, jakie atrakcje czekają na nas w trakcie pobytu w Holandii. Po napełnieniu żołądków i odnowieniu zapasów energii, ruszyliśmy na podbój miasta (bo cóż innego moglibyśmy robić?) Nasi nowi koledzy oprowadzili nas po centrum Middelburga, pokazali najciekawsze tam miejsca i zabrali nas na gorącą czekoladę, żebyśmy mogli odmrozić nasze skostniałe od mrozu palce. Temperatura nie była niska - termometr wskazywał aż 9 stopni Celsjusza - jesteśmy jednak dość blisko morza, więc temperatura odczuwana jest przez niektórych jakby było poniżej 0 stopni. Po tym - jakże miłym - akcencie wróciliśmy do szkoły, zabraliśmy nasze rzeczy i do końca dnia spędzaliśmy czas z naszymi nowymi kolegami i ich rodzinami. Następny dzień zapowiada się ciekawie.
Kasia Niemier
Natalia Płachtij
Cały dzień kręcił się wokół jednej szkoły - Hogeschool Zeeland (HZ university of applied science). Zaczęliśmy od wykładów o wodnych problemach Holandii i Polski i o tym jak kraje mogą walczyć z powodziami. Wykładowca wspomniał również o oczyszczaniu wód oraz położeniu Holandii względem morza. Drugi mężczyzna był dla nas nie lada niespodzianką, ponieważ okazało się, że umie mówić po Polsku. A wszystko dla tego, że w Polsce się urodził.
Później udaliśmy się na lekcję z uczniami szkoły, wtedy naszym tematem były mapy. Próbowaliśmy je opisać. A było to zadanie o tyle ciekawe, że mogliśmy poznać nowe osoby. W mojej grupie oprócz naszych uczniów były również dziewczyny z Włoch i Indonezji.