Ale to już było...
Dodane przez anna_bialobrzeska dnia 13/01/2008 22:37
Na tegoroczną szkołę zimową czekaliśmy z utęsknieniem. I w końcu się zaczęło - szczęśliwi wsiadaliśmy do pociągu, wołając do rodziców, żeby trzymali kciuki, abyśmy się nie połamali.
Na stoku warunki cudowne - śnieg mięciutki i puszysty, mrozik, słoneczko. Pełni zapału przechodziliśmy wszystkie etapy wtajemniczenia nauki jazdy na nartach i snowboardzie. Największy niepokój budziła grupa IV pieszczotliwie nazywana "dynaminatami"- trudno było sobie wyobrazić, że kiedykolwiek wsiądą na wyciąg. A tu niespodzianka...
są zdjęcia...

Rozszerzona zawartość newsa

Nie dość, że wsiedli, to w dodatku wszyscy w dobrym stylu pokonali slalom na zawodach, nikt się nie przewrócił ! Snowboarderzy z grupy pierwszej dokonywali spektakularnych ewolucji na rampie - wśród nich najmłodszy gimnazjalista z takim zaangażowaniem, że nawet nie zauważył, iż rampa się gdzieś kończy.
W tym roku musiałam się poruszać na stoku z niezwykłą ostrożnością i bynajmniej nie ze względu na odpowiedzialne zadania kierownika szkoły zimowej, o nie! - za "skoszenie" mnie licealiści dawali 2000 punktów. Czy ktoś wie, dlaczego za Szafrańską było tylko 700?! Tak czy siak chętnych było sporo - jeden wyłonił się z mgły na snowboardzie, na szczęście dał się jednak przekonać, że nie warto - za co mu serdecznie dziękuję:), najbardziej obawiałam się jednak "przecinaków" z grupy pierwszej narciarskiej, którzy szczególnie ambitnie podchodzili do zadania, śmigając w zwartym szyku z prędkością światła.

Kiedy my szusowaliśmy na śniegu, w ośrodku trwała ostra walka o przetrwanie. Jakaś wirusowa zaraza dziesiątkowała naszych uczniów i nauczycieli. Na front wyruszyła pani Ewa Jasiak. Obozowa plotka autorstwa 3b o jej zdolnościach do bilokacji, teleportacji oraz szczególnej wytrzymalości na brak snu przez osiem dni dotarła również do innych nauczycieli, budząc powszechną zazdrość. Prześcigali się w szybkości mierzenia temperatury, bijąc co dzien nowe rekordy, szczególne osiągnięcia w tej dziedzinie miała pani Małgosia Danielewicz-Plucińska i pan Damian Pałka - to jemu i pani Jadwidze Haglauer należą się też laury za nowatorski pomysł dystrybucji leków, zakupowanych w pobliskiej aptece w ilościach hurtowych, które potem pieczołowicie i za aptekarską dokładnością rozdzielała pani Wioletta Michałek. Pan Wojciech Pogasz wyspecjalizował się z kolei w tamowaniu krwotoków z nosa, w których celowały uczennice z klasy 2 gimnazjum. W przychodni wszyscy znali pana Macieja Zwanziga, który bywał tam niemal codziennie, zawierając coraz to nowe znajomości z lokalną społecznością.
Popołudniami lekcje, ale nie codziennie. Ostatni dzień spędziliśmy na lekcjacj muzealnych w Domu Gotyckim w Nowym Sączu. Ze zdumieniem odkryliśmy, że too niewielkie muzeum ma w swoich zasobach dzieło Wita Stwosza, niestety nie wszystim było dane je obejrzeć. W Nowym Sączu gościliśmy zresztą dwukrotnie - grupa wycieczkowa zwiedzała regionalne ZNTK - wszyscy byli pod dużym wrażeniem, z pewnością doczekamy się odrębnej relacji w "Ekosiku".

Jak zawsze na szkole zimowej nasi uczniowie usiłowali zmieniać tożsamość- w modzie były damskie przebieranki - tu odkryliśmy nowe twarze - hasłem klas trzecich stał się tajemniczy EMO, dekadent i pesymista wykreowany przez Internet.
W jego rolę z upodobaniem wcielili się Marcin i Kuba z klasy drugiej.

Jak było? Ekstremalnie! Ale myślę, że nikt nie żałuje. No, może poza jedną uczennicą, klasy III liceum, która rozchorowała się już pierwszego dnia i pomstowała na czym świat stoi, że po sześciu latach w "Ekosie" doczekała się w końcu wszystkich przywilejów należnych trzecioklasistom, a z żadnego nie może skorzystać. Cóż, życie!

Foty:
1) prawie wszystko o podróży
2) na stoku...
3) życie w "Revicie" z personelem medycznym...
4) wizyta w ciężkich zakładach
5) w najlepszej szkole biznesu w Polsce
6) szczególne znaczenie Częstochwy...